„Ritual Union” zapowiadane było jako kontynuacja stylu z „Machine Dreams”. Dziś, po przesłuchaniu najnowszego albumu Little Dragon, przyznaję, że brzmienie płyty jest zgodne ze wspomnianą zapowiedzią, aczkolwiek trudno nie zauważyć tu kolejnych zmian. Zespół powoli ewoluuje, przy czym trzeba zaznaczyć, iż podobnie jak na poprzednich albumach, nadal słychać w ich muzyce inspiracje m.in. Krafwerkiem, Joy Division czy Milesem Davisem, jednak skandynawski kwartet przede wszystkim wciąż brzmi jak znany od początku Little Dragon.
Rozwój brzmienia i chęć utrzymania indywidualnego stylu potrafi być wynikiem bardzo różnych, nie zawsze pozytywnych skutków. Little Dragon wybrnęli z tego zadania wzorowo, co widać już przy kawałku otwierającym i jednocześnie tytułowym. Elektronika jaką posługuje się zespół nadal jest tu łatwo rozpoznawalna, ale równocześnie poprowadzona została bardziej dynamicznie. Szybki bit wzbogacony basem, doskonale komponuje się z jednym z największych atutów zespołu, czyli wokalem Yukimi Nagano. Barwa jej głosu nadal jest nie do podrobienia, a Nagano świetnie nim operuje. Wokal potrafi przejść od melodyjnego, bardziej samodzielnego śpiewu z pierwszego numeru, do idealnego współgrania z syntezatorami w kawałku Little Man, jednak jeszcze większe zaskoczenie pojawia się przy kolejnym utworze Brush The Heat. Nagano śpiewa tutaj nisko i beznamiętnie, a monotonny bit i piskliwa elektronika dopełniają dość mrocznego klimatu, co jest chyba pierwszą z najbardziej widocznych zmian na tym albumie w brzmieniu zespołu.
Następny kawałek, Shuffle A Dream to drobne przyspieszenie tempa. Chwytliwy elektroniczny motyw wywołuje tu skojarzenia z prostą, azjatycką nutą. Po tym pomysłowym numerze, przychodzi kolej na Please Turn. Główną zaletą tego kawałka jest jego konstrukcja. Utwór zaczyna się niepozornie, dość monotonnie prowadząc nas do refrenu, który z każdym kolejnym razem brzmi coraz bardziej dynamicznie, co najlepszy efekt daje w końcówce kiedy to spora ilość elektroniki idealnie dopełnia ekspresyjny wokal.
Crystalfilm to oszczędny i dość taneczny numer, który nieco usypia czujność przed kolejnym zaskakującym momentem płyty, jakim jest kawałek Precious. Eksperyment w pełnym tego słowa znaczeniu, mocny bas i ponownie, nisko brzmiący wokal są wprowadzeniem do mixu najróżniejszych elektronicznych ozdobników. Głos Nagano nie bez powodu milknie na dłuższą chwilę podczas tej przeplatanki motywów. Trudno w takim momencie nie docenić pomysłów i umiejętności zespołu. Kolejne kawałki Nightlight i Summertearz to powrót szybszego, ale umiarkowanego tempa o całkiem tanecznej konwencji, przy czym Nightlight brzmi zdecydowanie bardziej melodyjnie i przebojowo.
Przedostatni utwór tej płyty to When I Go Out, gdzie ponownie zetknąć się można z bardziej mroczną atmosferą. Oszczędne, elektroniczne eksperymenty wraz z przesterowanym wokalem dodają tu mocno psychodelicznego efektu. Na koniec albumu zespół przygotował kompozycję dość zaskakującą dla całego dotychczasowego brzmienia „Ritual Union”. Kawałek Seconds to słodki, delikatny moment płyty, z beatem którego styl nieodparcie kojarzy mi się z Gorillaz (czyżby wynik nie tak dawnych gościnnych występów Yukimi Nagano z tymże właśnie zespołem?). Little Dragon na swej najnowszej płycie kolejny raz udowodnili, że są mistrzami minimalistycznego, nowoczesnego brzmienia.
Wysoki poziom albumu zapewne dodatkowo zachęci niejednego fana Little Dragon do przejścia się na koncert zespołu, zwłaszcza że trasa „Ritual Union” obejmuje w tym roku aż cztery wizyty w Polsce. Little Dragon wystąpią u nas 27 sierpnia na festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Katowicach. Później zespół zobaczyć będzie można 4-go, 5-go i 6-go listopada kiedy to odwiedzi kolejno Wrocław, Poznań i Warszawę.


